O wydarzeniach w Lublinie mówi Kronika klasztoru OO. Kapucynów lubelskich:

Wesprzyj portal, udostępniając znajomym:

Dowiedziawszy się o tem, 11-go marca Kreutz powtórnie podstąpił pod Lublin.  O tem powtórnem wejściu Rosjan znajdujemy taką wzmiankę: „Bili się Moskale z Polakami pod Lublinem na Czwartku lecz Moskale zwyciężyli i przyszli powtórnie do Lublina, zaczęli strzelać od godziny pół do ósmej przed południem, aż blisko do dwunastej w południe bili”.
Wiadomości te niezupełnie zgadzają się z tem, co znajdujemy w literaturze. Bowiem Prądzyński 1), Puzyrewski 2) i Barzykowski 3) wskazują na Wieniawę jako na miejsce walki. Moskale mieli wejść do miasta drogą siedlecką. Wchodząc na prawo usłyszeli strzały. To Polacy obwarowali się w młynie wodnym na Wieniawie i bohatersko bronili się przed przeważającymi siłami wroga. Musieli się jednak w końcu poddać.
Następne wzmianki tyczą się przeważnie losów klasztoru, jak miasta. Na żądanie Rosjan musieli zakonnicy wydać ze swoich zapasów sucharów z 1.200 funtów chleba i chleba świeżego 20 funtów, prawdopodobnie dla mającego się formować magazynu żywnościowego w Lublinie, Kazimierzu i Chełmie.
W maju teren walki przesunął się ku Lublinowi. Odbyła się bitwa pod Lubartowem pomiędzy generałem Chrzanowskim a Kreutzem. Pierwszy był wysłany na pomoc Dwernickiemu na Wołyń, ale dalej Zamościa nie mógł posunąć się. Zakonnicy ciągle wyjeżdżający już to ze mszą świętą, już to na kwestę notują: „Miesiąc siedzieliśmy w klasztorze, gdyż nie można było wyjechać”.
Raz jednak jeszcze było Danem Lublinowi gościć wojsko polskie w swoich murach. Było to 23 czerwca. W tym czasie generał Chrzanowski przesyłał 26 dział fortecznych z Zamościa do Warszawy. Oddział konwojujący te działa był słaby i nieliczny, toteż generał słusznie się obawiał, że łatwo może wpaść w ręce nieprzyjaciela. Postanawia więc oczyścić okolicę od wojsk rosyjskich, zwraca się wpierw na Krasnystaw, ale, nie dostrzegłszy tam żadnych ruchów nieprzyjacielskich, dochodzi do Piask, a stąd do Lublina, który zajmuje bez oporu.
Odpowiednie wzmianki znajdujemy w Liber Conventus: „dnia 22-go czerwca wyszli z Lublina Rosjanie, plac komenda rosyjska i tylna? Straż kozacka po godzinie 8 ej. Na drugi dzień o 4 zrana zaczęli się pokazywać Krakusi, o 7-mej przyszedł sam generał Chrzanowski z wojskiem ok.? 6.000 ludzi. Niezmierne we wszystkich sprawiało kontentowanie, że prawie płakali z radości, że po tak długiem oczekiwaniu zobaczyli Polaków. Laury pod konie rzucali, wieńce przypinali oficerom, bukiety żołnierzom rozdawali. Wszyscy stanęli obozem przed? koszarami świętokrzyskiemi, bardzo mało przed generałem i po rogatkach”. Tegoż dnia po południu wszyscy żołnierze wyszli o godzinie 7-mej”. Na drugi dzień: „Kozacy przyjechali i pojechali ku Puławom za Polakami”. „O godzinie 7-mej wieczór? Przyszła cała armia rosyjska”.
Wkrótce po wejściu urządzili Moskale nabożeństwo na placu przed kościołem Kapucynów, podczas którego strzelano 64 razy z armat.
Dla zakonników nastały teraz ciężkie czasy. Na drugi dzień po zajęciu Lublina przez Rosjan, adiutant Hołowla wkwaterował się z kozakami na podwórze klasztorne, gdzie żołnierze dzień i noc ognie palili. Z wielkim trudem po paru tygodniach udało się zakonnikom ich usunąć.
Zakonnicy wzywani byli teraz do przygotowania na śmierć skazanych za udział w powstaniu. I tak jeden z nich, niejaki ojciec Rajmund, jeździł na Piaski dysponować na śmierć burmistrza z Żółkiewki, który został rozstrzelany za to tylko, że napisał list do Giedrojcia, naczelnego wodza.
Wspierali też zakonnicy powstańców, ukrywając ich w klasztorze, wspomnianem jest bowiem, iż dnia 28-go marca zabrani zostali dwaj akademicy, Wilczyński i Kuligowski, ukrywający się od grudnia 1831 roku.
Ale nietylko bierny, lecz i czynny udział brali zakonnicy w powstaniu. Niejaki brat Zenon został z rozkazu gubernatora aresztowany i internowany w klasztorze pod opieką braci, ale że sam domagał się pozostawać pod strażą wojskową, więc na prośbę przeora oddany został pod takową. Jak się ta sprawa zakończyła niewiadomo.
Reminiscencje z owych czasów znajdujemy nawet pod 1833 rokiem. W klasztorze, zamienionym chwilowo na więzienie, odbywały się sądy nad „gierylasami”. Wspomina Liber Conventus, iż tak ówcześnie nazywano powstańców. O jednym z takich sądów mamy zanotowane pod dniem 9 maja 1833 roku, 22 go zaś musieli zakonnicy, na rozkaz gubernatora w nocy w kościele Wizytek, dysponować na śmierć dwóch skazańców, skąd ich wyprowadzono za koszary, gdzie rozdzielają się drogi Warszawska, Krakowska i Kazimierska i tam zostali powieszeni.
Tyle mówi Liber Conventus o powstaniu. Wzmianek faktycznie jest bardzo niewiele i czasem trudno je powiązać w jedną całość. Rzucają atoli dość ciekawe światło na losy Lublina w tym okresie.
1) „Pamiętnik generała I. Prądzyńskiego” t. I, str. 350
2) Puzyrewski „Wojna polsko – ruska 1831 r.” str. 140
3) Barzykowski „Historja Powstania Listopadowego” t. III str. 87

Artykuł został przepisany przez panią Joannę Wójcik. Składamy szczere podziękowania.

Źródło:

ŻYŁKÓWNA W.: Mówi kronika klasztoru OO. kapucynów lubelskich o powstaniu 1831 w Lublinie,  Głos lubelski, 1926 nr 177.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ostatnie wpisy