Początki pogotowia ratunkowego

Wesprzyj portal, udostępniając znajomym:

Do 1917 roku Lublin nie posiadał ani jednej karetki pogotowia. Przy 100 tysięcznym mieście rzeczą naturalną stała się potrzeba jej posiadania.

W 1917 roku do Lublina przybył mjr Marian Burzmiński, Polak, komisarz austriackiego zarządu okupacyjnego. To on właśnie zainicjował powstanie pogotowia ratunkowego.  Dokładnie stało się to 16 marca. Siedzibą nowo-powstałej instytucji był Magistrat Miasta.

Przy 100 tysięcznym mieście rzeczą naturalną stała się potrzeba jej posiadania Magistrat. Okres międzywojenny. Pierwsza siedziba pogotowia ratunkowego. Źródło: Ilustrowany Przewodnik po Lublinie.Sam major ofiarował konną karetkę wyprodukowaną w fabryce w Wiedniu, której w 1921 roku na chrzcie nadano imię „Lublinianka”. Do samego zarządu pogotowia ratunkowego zaproszono ówczesne władze miejskie: dr Biernackiego, dr Czerwińskiego, dr Brzezińskiego i innych. Ten skład przetrwał do 1920 roku. Do końca okupacji na tą instytucją sprawował opiekę mjr Burzmiński. To on organizował finansowanie placówki. Należy przy tym zaznaczyć, że zatrudnieni tam lekarze i studenci medyczni nie pobierali wynagrodzenia za wykonaną pracę. Tak więc koszty prowadzenia były minimalne.

Po odzyskaniu niepodległości, pogotowie spotkał kryzys. Problemy finansowe sprawiły, że w 1920 roku rozważano nawet zamknięcie działalności. Jednakże na jednym z posiedzeń pomimo wszystko zdecydowano o utrzymaniu pogotowia. Podjęto decyzję o organizowaniu okresowych zbiórek pieniężnych (często w swoich poszukiwaniach napotykałem na takie ogłoszenia), a także celowych imprez. Wydawano również broszury i coroczne kalendarze.

W 1923 jaki i 1924 roku pogotowie zorganizowało „maskarady sylwestrowe”, które zapewniły mu utrzymanie na ok. 1,5 roku.  Ze względu na opłakane warunki, w 1926 roku zarząd placówki postanowił zwrócić się do Zarządu Miasta o stałą subwencję. Magistrat przydzielił jednorazową zapomogę, a o stałej subwencji kazał zapomnieć. Pomoc wyglądała nieco inaczej. Miasto oddało pogotowiu parę koni, stale opłacało jego woźnicę dając mu również mieszkanie. Ponadto Magistrat przydzielił pogotowiu 3-pokojowy lokal wraz z oświetleniem i opałem na strażnicę. Udzielał również dziennej zapomogi jej 3  felczerom. Z kolei wszystkie imprezy pogotowia zwolniono od podatku komunalnego.

Źródło:

„Kurier Lubelski” 1975 nr 74, [http://biblioteka.teatrnn.pl/ – dostęp kwiecień 2016]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *