Zabobony, czary, gusła naszych wsi

Wesprzyj portal, udostępniając znajomym:

Każdy naród ma swoje zabobony. To specyficzne wierzenia oraz czynności mające zapewnić jakiś pożądany skutek. Chociażby na przykład zdobycie męża, o czym będzie za chwilę. Przeglądając okupacyjny „Nowy Głos Lubelski” z 1942 roku, natrafiłem na dość obszerny artykuł omawiający zabobony na ziemi lubelskiej.

Odczynianie uroków.

Było stosowane na przykład na zwierzętach. We wspomnieniach w artykule pisano, że po tym jak krowa wydała na świat młode, miała stwardniałe wymię, a mleko miało cierpki smak. Więc aby mleko nadawało się do picia, należało okadzić wymię ziołami.

Zamawianie

Stosowane na dzieciach, które nie mogły zasnąć. Należało wówczas zrobić 84 małe lalki i jedną kukłę, a następnie zanieść do sąsiada (na którego ma się złość) i wsadzić je w słomianą rogatkę w oknie chałupy. Po tym zabiegu dzieci miały się uspokoić i spać w nocy. Istniał jeszcze jeden sposób. Mianowicie należało okadzić dziecię święconymi ziołami i przeciągnąć je przez ślubną halkę. Podobno pomagało również wylanie jajka na wodę nad głową dziecka. Po czym należało potrzeć tą miksturą głowę i umyć.

Kurza ślepota

Ten kto miał tzw. „kurzą ślepotę” musiał czekać, aż kura zniesie świeże jajko, i przechwycić je natychmiast zanim obeschnie i potrzeć oczy. Podobno skutek miał być natychmiastowy.

Miłość

Jeżeli któraś z panien chciała zawrócić w głowie jakiemuś chłopcu, brała korzenie szaleju i zakopywała w piasku. Następnego dnia brała trochę piasku i wysypywała go na głowę ukochanego, tak aby ten „szczęśliwiec” nie zauważył. Innym sposobem było chowanie włosów w papierosie, który miał wypalić ukochany lub też w pełnię księżycową, punktualnie o 12 w nocy, trzykrotnie biegiem okrążyć dom, gdzie mieszka najdroższy. Ale tutaj był ciężki warunek. Należało biegać nago! Miał to być środek tak skuteczny, że kawaler już następnej niedzieli miał dawać na zapowiedzi.

Owczarze

Owczarze pracujący we dworze mieli we wsi szacunek i poważanie. To oni przejęli spuściznę wiedzy po czarownicach. Tacy oczarze posiadali kość czarnego kota, gotowaną w zamkniętym garnku na rozstajnych drogach. Posiadacze takich kości mieli dostęp do przeróżnych cudactw.

Źródło:

„Nowy Głos Lubelski” 1942 nr 115, [http://dlibra.umcs.lublin.pl/ – dostęp lipiec 2016]

Jedna odpowiedź do „Zabobony, czary, gusła naszych wsi”

  1. Awatar Przemek
    Przemek

    Witam.
    Z opowiadań mojej Babci wiem, że mój pra-pradziadek był „owczarzem” w Głusku. Babcia opowiadała, że wiele potrafił, gdy jakiś człowiek mu nadokuczał czy wyrządził przykrość – za jakiś czas zdychała mu krowa, lub spaliła się stodoła. Ogólnie we wsi bano się go i nie wchodzono mu w drogę. Tak więc coś w tym wszystkim jest….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *