W maju 1923 roku miało miejsce w Lublinie nie lada wydarzenie. Tuż u wylotu ulicy Kościuszki ozdrowiał mały 10-letni chłopiec. Jak wieść prasowa niesie, w 1913 roku urodził się w naszym mieście niewidzący chłopiec. Można tylko sobie wyobrazić tą rozpacz rodziny, gdy stało się jasne, że życie malca spowije nieskończona ciemność. Ojciec jego był ziemianinem, dość majętnym, a matka z nieciekawą przeszłością, lecz po zamążpójściu była znakomitą gospodynią typu cyt. „Herod-baba” (ciekawe skąd takie określenie).
Malec był wyjątkowo grzeczny, lecz tylko dla ojca. Reagował posłusznie na jego stanowczy głos i wymierzone czasem klapsy. Natomiast gryzł, kopał, tłukł swoje nianie, pokojówki, ogólnie mówiąc służbę, która jak wiadomo nie miała głosu. Biedny kaleka cierpiał jednak na jakieś zaburzenia umysłowe, bo pewnego razu ubzdurał sobie, że jest najważniejszy, a kto by mu się sprzeciwił, zostałby opluty, podrapany i nie wiadomo co jeszcze… Innym zgłupieniem było to, że u każdego, kto mu się sprzeciwił rozpoznawał Żyda. Aż w końcu uległ manii prześladowania i na dzień dobry wołał „bij Żyda!”. Tak też kończył wieczorną modlitwę. Ten urwipołeć nie lękał się popularnych wówczas strachów, tj. duchów, czy cyganów. Lękał się jedynie „gorodowoja”, czyli policjanta (słowo zostało jeszcze z czasów carskich).
I tak mijały lata, które między innymi przyniosły Polsce upragnioną wolność, aż w końcu nadeszła noc 12 maja 1923 roku. Noc była jasna, księżycowa, rozświetlona miliardami gwiazd tajemniczo rozpostartych po firmamencie niebieskim. A tam przy ulicy Kościuszki ów 10 letni malec, po omacku zaczął wspinać się z zamkniętymi oczyma po zewnętrznej ścianie domu. Robił to tak finezyjnie jakby był kotem.
Ludzie widząc młodego Człowieka Muchy, zaczęli krzyczeć: Ratunku!, Zabije się, Wspina się po murze, Wariat, Lunatyk, Złodziej. A on wspinał się wyżej i wyżej, aż osiągnął pułap 2 piętra.
I stał się cud.
Bo gdy dotknął szyldu, który tam wisi, przejrzał na oczy i co ciekawe od razu zaczął czytać. Odzyskawszy wzrok, przeczytał napis „Ziemia Lubelska” i rozpoznał jego czerwone tło. Po czym zsunął się po ścianie na bruk uliczny i pędem pobiegł do lokalu „Głosu Lubelskiego”. W drodze spotkał współpracownika Agencji Telegraficznej i warknął: „Strzelec! Do „Ziemi”!.
Źródło:
„Ziemia Lubelska”, 1923 nr 126, [https://polona.pl/item/ziemia-lubelska-r-19-i-e-18-nr-126-13-maja-1923,MTc1NDExNzA/0/ – dostęp sierpień 2018]