W Głosie Lubelskim z 1925 roku zamieszczono dość rozległy artykuł z uroczystości 20-lecia proboszcza parafii Abramowickiej ks. dr Jana Szpringiera. Nagrobek jego znajduje się obecnie na parafialnym cmentarzu.
Dnia 2 marca 1925 roku, parafianie z Abramowic złożyli życzenia swojemu długoletniemu proboszczowi, ks. dr. Janowi Szpringierowi, z okazji 20-lecia kierowania parafią. Podczas uroczystej Mszy Świętej, której przewodniczył ten zasłużony duchowny, głos zabrał ks. kan. Szeleźniak. W swoim przemówieniu podkreślił godność kapłańskiego powołania, którą jubilat wykazał przez lata swojego pasterzowania, życząc mu dalszych łask Bożych oraz owocnej pracy duszpasterskiej.
Na dziedzińcu przed kościołem, w obecności licznie zgromadzonych wiernych, prezes dozoru kościelnego, pan L. Kłobski, wygłosił przemówienie i w imieniu parafian wręczył ks. Szpringierowi adres. Dokument ten, podpisany przez wdzięcznych parafian, zawierał podsumowanie zasług, jakie duchowny wniósł na rzecz dobra parafii w Abramowicach. Pełną treść adresu zamieszczamy poniżej.
Przewielebny Księże Doktorze!
„Dziś upływa lat dwadzieścia od chwili, kiedy objąłeś ster naszej parafii i szczęśliwym się czuję jako rzecznik licznie zebranych sąsiadów, aby złożyć Ci dzięki stokrotne za Twe trudy dla nas poniesione i prosić Boga Wszechmocnego, oby Ci pozwolił długie jeszcze lata rządzić sumieniami naszymi, wskazując drogę ku wieczności. Jako dobry pasterz, dbały o swe liczne owieczki, pomyślałeś przede wszystkim o rozbudowie skromnego kościoła, którego wymiary bynajmniej nie odpowiadały potrzebom miejscowym,—i dzięki Twej ofiarności, zabiegom i pracy niespożytej—mamy dzisiaj jedną z najwspanialszych świątyń wiejskich w diecezji, w której w każdą niedzielę i święto nauczałeś nas Prawd Bożych, śmiało wypowiadając się o stosunku naszym do rządu zaborczego i stosowanych przez niego represji. Lecz kiedy w 1914 roku rozszalała straszna wojna wszechświatowa, czujne ucho carskich siepaczy zbyt było wrażliwem, aby nie zwrócić uwagi na słowa—które padały z kazalnicy lub plebanii w Abramowicach i stało się, pewnego dnia osadzono Cię na Zamku lubelskim, aby wkrótce zesłać do oddalonych tajg Syberii. Nie pomogły nasze prośby zanoszone przez całą parafię do gubernatorów i dygnitarzy carskich i w czasie, kiedy najbardziej może potrzebowaliśmy światłej rady i pociech religijnych, nie stało Cię między nami. Pozostaliśmy częstokroć bezradni, pochłonięci doczesnemi sprawami, a nie było komu oświecić tych mas ciemnego ludu, pędzonego na pewną zgubę za Bug, kiedy jedno słowo, w porę rzucone, mogło ratować tysiące. Lecz padła potęga moskiewska i w historycznym dniu 30 lipca 1915 roku władze rosyjskie a za nimi wojska pociągnęły na Wschód i spadła na nas nowa plaga pod postacią władz okupacyjnych z szeregiem różnych zarządzeń stanu wyjątkowego, ograniczeń, rekwizycji i t. p. Otrząsnąwszy się po pierwszych tarciach nowego porządku pomyśleliśmy o założeniu w gminie szkół i dzięki energii powołanej do życia Rady Szkolnej, przy pomocy oddanego sprawie inspektora (a następnie ministra oświaty) Łopuszańskiego zdołaliśmy uruchomić z początkiem roku szkolnego 20 szkół na miejsce dotychczasowych trzech. — I tu największą bolączką był nam brak światłego kierownictwa duchowego w osobie naszego nieobecnego proboszcza— któryby swą silną ręką i powagą potrafił wyrównać różne nieporozumienia, nieuniknione w nowopowstałej organizacji szkolnictwa. Niestety! — niedomagania podobne przeniknęły i głębiej, zaniedbaliśmy się w służbie Bożej, w niedziele świątynia nasza świeciła pustkami, a jedna z największych wiosek odpadła od naszej smutnej parafii. Lecz niezbadane są wyroki Opatrzności! Skończył się okres prób zesłanych na nas i pewnego dnia rozeszła się wieść radosna, że ukochany Pasterz powrócił z wygnania i w rzeczy samej— dziwnym zbiegiem okoliczności w dniu wyborów do Sejmu znalazłeś się Księże Doktorze pośród nas i otucha wstąpiła w serca zwątpiałe, że lepsze nastaną czasy dla Kraju i osieroconej parafii. I nie płonne były nadzieje nasze, bo — kiedy po dłuższym odpoczynku zjechałeś do nas, wszystko zmieniło się na lepsze: parafjanie tłumnie uczęszczają w dni świąteczne do kościoła i pomimo terytorialnego zmniejszenia parafji nasz wspaniały Dom Boży nie jest w stanie pomieścić licznych rzes pobożnych. Dziatwa szkolna, mając zapewnioną naukę religii przez Szanownego Ks. Profekta, gremjalnie bywa na nabożeństwie szkolnem i nauce. W parę miesięcy ogrodzony został cmentarz grzebalny naco, pomimo zbieranych składek, nie mogliśmy się zdobyć lata całe. Miłość Boga i bliźniego głoszona z ambony przez Ciebie faktem się stała, poważnieni podali sobie ręce do zgody, zanikła zawiść stanowa przez fałszywych szczepiona proroków. I oto najlepsza nagroda za wysiłki Twe Zacny Pasterzu. My zaś ze swej strony serca przepełnione miłością niesiemy Ci w darze wraz ze skromnym upominkiem.
Abramowice, dnia marca 1925 r. Wdzięczni parafianie: (—) Bożenna Kłobska, Cubulski, Ludomir Kłobski, A. Łukasik, Jan Marchel, Anasiewicz, Tomasz Kozak. Jan Bolibok, Piotr Wilczek, A. Kozak, F. Szalak, W. Gęca, K. Drozdowski, Brzuszkiewicz i inni.”
Źródło:
Głos Lubelski, 1925 nr 68 [http://bc.wbp.lublin.pl/dlibra/docmetadata?id=6338&from=&dirids=1&ver_id=&lp=1&QI= – dostęp maj 2024]