Zamość, oprócz pięknego parku, którego mogłaby pozazdrościć nawet Warszawa, ogrodu zoologicznego oraz charakterystycznego rynku z podcieniami, posiadał jeszcze jedną unikalną cechę: szosy z cegły. Cegły te, o wyjątkowej twardości i trwałości, wypalane są w temperaturze około 200 stopni Celsjusza ze specjalnego rodzaju gliny, który występuje tylko w tym regionie. Dzięki tym wytrzymałym drogom, mimo gęstej sieci kolejowej, silnie rozwinięta była tu komunikacja autobusowa.
W 1937 roku blisko położone siedliska przeplatały się z pięknie zagospodarowanymi polami. Niemal nad każdą grupą wiejskich chat wznosiła się smukła wieżyczka drewnianego kościoła, a w tle widniał prostokątny budynek szkoły. W tych wsiach, takich jak Udrycze, szkolnictwo było uprzywilejowane – trudno znaleźć było gdzie indziej tak piękne, jednopiętrowe szkoły murowane.
Udrycze konkurowały z pobliską wsią dzięki solidarnej pracy i wyrobieniu społecznemu gospodarzy, twórców i realizatorów idei spółdzielczości. Wokół wsi wiły się odwadniane rowy melioracyjne, a mieszkańcy nie ustawali w pracach nad melioracją, nawet w okresie żniw. Rozumieli oni korzyści płynące z odwadniania i nawadniania łąk i pól, co przekształcało nieużytki w bujne łany.
Jednak zapał do pracy studziła oczekiwana komasacja gruntów. Włościanin chętnie zawierał umowy dotyczące swojej ziemi, ale w 1937 roku nie był pewien, gdzie wypadnie jego posiadłość po komasacji. Jeden z zamożniejszych rolników skarżył się, że posiada około 30 hektarów ziemi podzielonych na 12 kawałków, każdy w innej części wsi. „Tracę mnóstwo czasu na przemieszczanie się z miejsca na miejsce,” mówił.
W Udryczach działał oddział Ochotniczej Straży Ogniowej, kooperatywa, orkiestra i amatorski zespół teatralny. W 1937 roku mieszkańcy zaczęli budować kąpielisko, ponieważ w pobliżu nie było rzeki. Jednak brakowało tam lekarza, który najbliżej był w Zamościu – 20 kilometrów dalej. „Niedawno moja żona nie mogła urodzić,” opowiadał jeden z mieszkańców. „Pojechałem po doktora do Zamościa, ale powiedział, że przyjedzie za sto złotych. Nie miałem tych pieniędzy, więc musiałem pożyczyć od sąsiadów.”
Mimo braku lekarzy na wsiach, społeczność zamojszczyzny była bardzo aktywna społecznie. Wydział Melioracyjny wykonał ponad 100% zaplanowanych robót, prowadzonych funduszami i robocizną włościan, przeważnie małorolnych. Włościanie rozumieli konieczność zapewnienia sobie opieki lekarskiej, choć nie podlegali ubezpieczeniom społecznym, poza ubezpieczeniami od wypadków przy pracy. Projekt rozszerzenia ubezpieczenia chorobowego na wsie był trudny do zrealizowania z powodu ubóstwa włościan, niezdolnych do opłacania składek pokrywających koszty utrzymania personelu medycznego.
Zakład Ubezpieczeń Społecznych rozesłał do zamożniejszych właścicieli ziemskich pisma z przypomnieniem o możliwości zawarcia umowy o pomoc dla pracowników rolnych, co spotkało się z pozytywnym odzewem. Wielu właścicieli zgłosiło swoich pracowników do ubezpieczenia. Jednak nie można mówić o należytej opiece lekarskiej na wsi, dopóki lekarze nie zaczną osiedlać się na wsiach, gdzie czeka ich ogrom pracy. W 1937 roku sporym poważaniem cieszyli się jeszcze znachorzy i babki wiejskie.
Źródło:
Głos Lubelski, 1937 nr 271. [ http://bc.wbp.lublin.pl/dlibra/docmetadata?id=19869&from=&dirids=1&ver_id=&lp=1&QI= – dostęp sierpień 2024 ]