Aresztowania w Lublinie w 1907 roku
Z powodu napadu na stację Minkowice – jak pisze Lublinianin – lubelska żandarmerja oraz policja w połączeniu z silnym oddziałem piechoty i kozaków, dokonała masowych rewizji w różnych punktach Lublina oraz licznych aresztowań w środowisku robotników fabrycznych.
O godz. 2-ej w nocy na przedmieściu Czwartak obstawiono wojskiem dom Dominika i dokonano ścisłej rewizji w mieszkaniu piekarzy, zamieszkałych w tym domu, Froima i Jankla braci Borensztejnów, przyczem wykryto w wiszącem palcie Froima cztery brauningi, w kufrze zaś 200 sztuk nabojów, prócz tego w koszyku, służącym do odniesienia butelek, dwie kilkufuntowe paczki, napełnione dynamitem i melinitem, kapiszony, sznur Bickforda i trąbkę do sygnalizacji, podobną do tej, jakiej używano przy napadzie na stację.
Oprócz tego w mieszkaniu znaleziono wiele kompromitującej korespondencji. Braci Borensztejnów i żonę Froima wraz z dziećmi aresztowano.
W dalszym ciągu nad samem ranem, przystąpiono do szczegółowej rewizji mieszkań robotników fabrycznych i, chociaż nic kompromitującego nie znaleziono, dokonano masowych aresztowań, przyczem zabrano z fabryki Wolskiego i Sp. robotników: Baryłę, Jana Skawińskiego, Stanisława Kozyrę, Józefa Rota, Wasilewskiego, Smotryckiego, Leopolda Janczarka i Karola Lisiaka; z fabryki Moritza: Franciszka Bużyńskiego i Michała Kwiatkowskiego; z fabryki Plagego: Józefa Oszańskiego, Feliksa Michalika, Leona Morawskiego i Edwarda Paweckiego; z fabryki Hessa Wincentego Kłosowskiego zamieszkałego w tym samym domu, gdzie wykryto broń; z fabryki Cingrosa i Nowaka: Adama Malca, oraz przy ulicy Podwale N. 5, aresztowano b. ucznia Kazimierza Dziewickiego.
Wszystkim aresztowanym zarzucono branie udziału w licznych oględzinach oraz dokonanie ostatniego napadu na stację Minkowice.
Froima Borensztejna oskarża policja o usiłowanie odbicia aresztowanego i o postrzelenie strażnika Domańskiego.
Aresztowanych po przeprowadzeniu do cyrkułu, częściowo osadzono na „Zamku”, częściowo zaś w aresztach w „Ratuszku”.
Cukrownia
W 1913 roku w Minkowicach powstała cukrownia. Była to 15 instytucja tego typu w guberni lubelskiej. Inicjatorem przedsięwzięcia tego był p. Rulikowski, właściciel majątku Mełgiew. Owa cukrownia zamierzała wybudować kolejkę wąskotorową z Minkowic do Żółkiewki dla dowożenia buraków od swych przyszłych plantatorów.
Z Pamiętnika Uskoka o dywersyjnej akcji podziemia przy dworcu w Minkowicach:
Na noc z 14 na 15 maja 1944 roku „Bartosz” opracował plan wysadzenia pociągu transportowego w pobliżu stacji kolejowej w Minkowicach. Patrol wykonawczy składał się z „Bartosza”, „Hardego”, „Węża”, „Szerszenia” i „Czarnego”. Mając dostęp do rozkładów jazdy pociągów dzięki wywiadowi na kolei, przygotowano się do wysadzenia pociągu jadącego na wschód o godzinie 23:15. Minę zakładano w nasypie poprzedniej nocy i zamaskowano ją. W dniu akcji wystarczyło założyć spłonkę oraz podłączyć całość do elektrycznej baterii, tak by nacisk kół pociągu uruchomił obwód, co miało doprowadzić do wybuchu. Po wykonaniu zadania mieli wycofać się do bezpiecznego miejsca, aby obserwować skutki eksplozji.
„Bartosz”, z braku specjalistycznych zapalników naciskowych, po raz kolejny zastosował improwizowane zapalniki elektryczne, co wymagało ogromnej ostrożności. Montaż tego systemu zawsze wykonywał osobiście, podczas gdy inni członkowie patrolu musieli znajdować się w bezpiecznej odległości, jedynie podając niezbędne narzędzia. „Bartosz” przeszkolił swoich ludzi w tej kwestii i teraz „Wąż” asystował mu przy operacji. Jednak „Czarny”, ambitny i zbyt pewny siebie, uparł się, by także pomóc, mimo że jego doświadczenie w minerstwie było nikłe.
„Hardy” i „Szerszeń” pozostali w ukryciu, a „Wąż” pełnił rolę ubezpieczającego. „Bartosz” i „Czarny” ruszyli do miejsca montażu zapalnika. Do przyjazdu pociągu zostało 35 minut, a prace montażowe miały trwać około 15 minut, co dawało czas na bezpieczne oddalenie się.
Jednak montaż się przeciągał, a noc była spokojna i jasna. „Wąż” słyszał coraz ostrzejsze uwagi „Bartosza” pod adresem „Czarnego”, który utrudniał pracę. Gdy do przyjazdu pociągu zostało już tylko 7 minut, „Bartosz” wydał komendę do wycofania się. Jednak „Czarny”, zamiast obejść minę, przeszedł nad nią, dotykając prowizorycznego zapalnika, co spowodowało natychmiastowy wybuch.
Eksplozja zabiła zarówno „Bartosza”, jak i „Czarnego”, których ciała zostały rozrzucone na kilkanaście metrów. Niemcy, przybyli na miejsce, odkryli uszkodzenia torów i wrak pociągu. Ciała obu żołnierzy były mocno zmasakrowane, a żadne dokumenty nie zostały odnalezione przy zwłokach. Następnego dnia Niemcy zakopali ich ciała na miejscu wybuchu.
„Wąż”, mimo odniesionych obrażeń, zdołał przeżyć i został zabrany przez towarzyszy do pobliskiej wsi. W dwa tygodnie po tym wydarzeniu odwiedziłem „Węża”, który opowiedział mi, jak przebiegały ostatnie chwile „Bartosza”. Przyczyną tragedii była nieostrożność „Czarnego”, który popełnił błąd, powodując przedwczesny wybuch.
Zwłoki „Bartosza” zostały przewiezione na cmentarz w Kijanach, gdzie odbył się skromny, ale liczny pogrzeb z udziałem lokalnej społeczności i członków podziemia.
Bibliografia:
Kurjer Warszawski R.87, nr 246 (6 września 1907) – dod. poranny
Nowa Gazeta : poświęcona wszelkim zjawiskom życia społecznego R.8, nr 418 (11 września 1913)
Zdzisław Broński. Uskok. Pamiętnik, wyd. IPN, pod red. Sławomir Poleszak, Warszawa 2004.