Dziś, podróżując przez Pliszczyn, można komfortowo sunąć asfaltem, nie zastanawiając się nad tym, jak wyglądały te tereny kilkadziesiąt lat temu. A wyglądały – mówiąc delikatnie – dość błotniście. Przynajmniej do 1972 roku, bo to właśnie wtedy mieszkańcy tej podlubelskiej wsi postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i wyrwać się z uścisku kałuż oraz niekończących się kolein.

Błotnista codzienność
Jesień i wiosna były dla mieszkańców Pliszczyna prawdziwą próbą charakteru. Każda podróż do pobliskiej Wólki Lubelskiej, gdzie znajdował się najbliższy przystanek autobusowy, zamieniała się w wyprawę ekstremalną. W okresie deszczowym droga zamieniała się w grzęzawisko, przez które trzeba było się przedzierać „po pachy w błocie” – jak obrazowo opisywał to ówczesny dziennikarz.
Pomysł budowy solidnej drogi wracał jak bumerang, ale dopiero w 1972 roku coś zaczęło się dziać na poważnie. 10 października roboty ruszyły pełną parą, a wieś ożyła jak nigdy.
Praca u podstaw
Na co dzień chłopi mieli ręce pełne roboty – gospodarstwa, pola, zwierzęta. Mimo to, 20 – 30 mężczyzn codziennie porzucało swoje zajęcia i chwytało za łopaty, by wywalczyć sobie lepszą przyszłość. Pracowali w czynie społecznym, co oznaczało, że robili to za darmo, ale z pełnym przekonaniem, że warto.
A pracy było niemało! Najpierw teren trzeba było wyrównać – tym zajęły się spychacze. Potem przyszła pora na mieszanie piasku, cementu i wody, które to traktory rozwoziły po przyszłej nawierzchni. Dzięki temu powstawała stabilna podbudowa, na której w przyszłości planowano położyć asfalt.
Droga do lepszego jutra
Koszt całej inwestycji wyniósł 1,7 mln złotych – suma niemała, ale podzielona pomiędzy kilka podmiotów: mieszkańcy Pliszczyna pokryli 25% kosztów, Gminna Rada Narodowa w Wólce Lubelskiej dorzuciła 50%, a resztę sfinansował ówczesny PPRN w Lublinie. W pierwszym etapie udało się zbudować 840 metrów nawierzchni – kawał porządnej roboty!
Patrząc na stare zdjęcia, widać ludzi stojących wśród worków cementu, widać ciężarówki, widać błoto. Ale widać też determinację – chęć zmiany i ducha wspólnoty, który kiedyś był motorem napędowym wielu takich inwestycji.
Dzisiaj droga przez Pliszczyn nie budzi już emocji – ot, zwykły asfalt. Ale jeśli ktoś z mieszkańców ma w rodzinie starszych krewnych, warto ich zapytać, jak to drzewiej bywało. Może usłyszymy opowieść o gumowcach zapadających się w błocie, o mozolnym mieszaniu cementu na drodze czy o radości, gdy pierwsze pojazdy przejechały suchą nawierzchnią.
Bo za każdą zwykłą drogą kryje się niezwykła historia.
Źródło: