Twój koszyk jest obecnie pusty!
Wspierając portal ryneklubelski.pl, pomagasz nam tworzyć rzetelne, lokalne treści – bez reklam. W dowód wdzięczności za wsparcie cykliczne przekażemy Ci książkę. Szczegóły: buycoffee.to/ryneklubelski
Niepozorna kamienica przy lubelskim Rynku, oznaczona numerem 8, jeszcze w latach 30. XX wieku skrywała w swoich podziemiach sekret, który przez wieki umykał uwadze mieszkańców. Dopiero pewna przypadkowa wizyta dr. Józefa Edwarda Dutkiewicza (ówczesnego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, występującego w źródle pod nazwiskiem Ludkiewicz) odmieniła losy tych starych murów.
Podczas jednego ze swoich spacerów po Lublinie, Dutkiewicz zajrzał do zawalonej gratami piwnicy wspomnianej kamienicy. Jak sam później relacjonował, miejsce nie robiło najlepszego wrażenia – zakurzone, ciemne, pełne niepotrzebnych przedmiotów. Już miał odwrócić się i odejść, gdy jego uwagę przykuły dziwne zacieki na ścianie.
To, co z początku wyglądało na zwykłe zabrudzenia, po dokładniejszych oględzinach okazało się być czymś znacznie cenniejszym. Pod warstwami tynku i kurzu konserwator dostrzegł zarysy barwnych malowideł. Gdy zaczęto je delikatnie oczyszczać, oczom specjalistów ukazały się renesansowe freski o tematyce biesiadnej – sceny inspirowane światem Bachusa, boga wina i radości. Co więcej, pod obrazami widniały napisy w języku polskim i niemieckim – lekkie, żartobliwe sentencje, jakby wyjęte prosto z karczemnych toastów sprzed stuleci.
Zaintrygowani znaleziskiem eksperci jednogłośnie uznali, że freski są unikatowe w skali całej Europy Środkowo-Wschodniej. Odkrycie wywołało prawdziwą sensację w ówczesnym środowisku kulturalnym Lublina. Jak donosił Ilustrowany Kuryer Codzienny, znaleziskiem zainteresowały się nie tylko lokalne władze i konserwatorzy, ale również Ministerstwo Oświaty, które wyasygnowało środki na pierwsze prace renowacyjne.
W 1936 roku kamienica należała do Gminy Żydowskiej, która z pełnym zrozumieniem i otwartością przyjęła pomysł odnowienia fresków. Koszty renowacji oszacowano na 10 tysięcy złotych – niemała kwota jak na tamte czasy, ale wart swojej ceny skarb z przeszłości. Co ciekawe, planowano nawet urządzenie tam stylizowanej winiarni, wzorowanej na słynnej winiarni Fukierów w Warszawie.
Źródło:
W. Nowicki, Miasto, które pracuje, Ilustrowany Kuryer Codzienny, nr 93 z 2 kwietnia 1936 r., dostęp: Małopolska Biblioteka Cyfrowa.
Pomagamy
Chcesz zamówić artykuł sponsorowany?
Szukaj ofert na Linkhouse i Whitepress
Obserwuj nas
Dodaj komentarz