Sklep

Konto

Wspierając portal ryneklubelski.pl, pomagasz nam tworzyć rzetelne, lokalne treści – bez reklam. W dowód wdzięczności za wsparcie cykliczne przekażemy Ci książkę. Szczegóły: buycoffee.to/ryneklubelski

Miasto skrzypków. Lublin i jego wirtuozi smyczka

Mało kto dziś pamięta, że Lublin był niegdyś jednym z najważniejszych ośrodków muzyki skrzypcowej w Polsce. To właśnie stąd pochodziła rodzina Henryka i Józefa Wieniawskich, tu stawiali pierwsze kroki muzyczne pod okiem lokalnych pedagogów. W XIX wieku miasto tętniło życiem muzycznym — działały orkiestry, Towarzystwo Filharmoniczne, koncerty odbywały się w teatrze i parku miejskim, a w prywatnych domach kultywowano muzykę kameralną.

Później, w czasach PRL-u, tradycje skrzypcowe odżyły w świetlicach spółdzielczych i zespołach amatorskich. Lublin wychował wielu skrzypków — tych znanych i tych zapomnianych, ale wszyscy oni wpisali się w lokalną historię dźwiękiem smyczka.

Nazwisko Wieniawski samo w sobie brzmi jak koncert. A jego brzmienie współgra z historią dawnej dzielnicy Lublina – Wieniawy – która zanim wrosła w miasto, była samodzielnym miasteczkiem. To właśnie z niej pochodziła rodzina Henryka i Józefa Wieniawskich. Istnieje również hipoteza, że ich ojciec mógł być związany z jedną ze starych kamienic przy Rynku – tzw. kamienicą Felklowską (Rynek 17), pochodzącą z około 1500 roku.

Ich ojciec, Tadeusz Wieniawski, był lekarzem, który służył jako sanitariusz podczas powstania listopadowego. Matka, Regina z domu Wolff, była duszą muzykalną, siostrą znanego pianisty Edwarda Wolffa, przyjaciela samego Chopina. To ona zaszczepiła w synach miłość do muzyki. Jordan Wieniawski, brat Henryka, wspominał później: „Cały ciężar wychowania spadł na matkę (…). Zamiłowana w muzyce, niezwykle muzykalna, umiała rozbudzić w nas poczucie piękna. Temu też przypisać należy fanatyczny pęd moich braci do zawodu artystycznego.”

Mały Henryk uczył się gry na skrzypcach w Lublinie, a jego pierwszym nauczycielem był Jan Hernziel – solista orkiestry warszawskiej, sam uczeń A. Fleminga, urzędnika skarbowego, a zarazem jednego z prekursorów muzycznego życia miasta. Hernziel wykształcił również takich muzyków jak E. Frankenstein czy L. Lewandowski.

Gdy Hernziel przeniósł się do Warszawy, młody Wieniawski kontynuował naukę u Stanisława Serwaczyńskiego – lublinianina, który później został koncertmistrzem opery w Budapeszcie.

W tamtym czasie muzyczne życie Lublina kwitło. W Teatrze Miejskim grali znakomici skrzypkowie, jak A. Fleming, F. Suchodolski, G. Puchalski, A. Smolikowski czy Zakrzewski. Towarzystwo Filharmoniczne, założone około 1815 roku, organizowało regularne koncerty symfoniczne i kameralne, a w letnie dni w parku miejskim rozbrzmiewała muzyka orkiestry.

W domu Wieniawskich kultywowano kameralne muzykowanie, a matka – Regina – często akompaniowała na fortepianie. W ich salonie bywali artyści z całej Europy. Jednym z częstszych gości był węgierski wirtuoz Miska Hauser, a także… sam Adam Mickiewicz.

Choć Henryk Wieniawski odniósł międzynarodowy sukces – był solistą na carskim dworze w Petersburgu, koncertował w całej Europie – do Lublina wracał często, przynajmniej na wakacje. Zostawiał dzieci u dziadków, odwiedzał rodzinę, dawał występy. Podczas jednej z takich wizyt zagrał na dużym wydarzeniu rolniczym w mieście. Publiczność przyjęła go z entuzjazmem.

W tym samym czasie występował także Izydor Lotto, młodszy, lecz równie utalentowany skrzypek, który miał również osiągnąć światowy rozgłos.

Romantyczna historia miłości Henryka do pięknej Angielki, Izabelli Hampton – jego przyszłej żony – znalazła swoje odbicie w „Legendzie” Wieniawskiego. Ich ślub był wydarzeniem artystycznym, na którym obecny był sam Rossini. W pamiętniku Izabella wspominała swój pierwszy przyjazd do Lublina: „O 7 rano byliśmy na miejscu. Teść i teściowa przywitali nas chlebem i solą na srebrnym półmisku…”

Lata powojenne i czas PRL-u to nowy rozdział w muzycznej historii miasta. Choć klimat polityczny był inny, tradycja gry na skrzypcach przetrwała w spółdzielniach pracy i świetlicach robotniczych. Powstawały zespoły pieśni i tańca, orkiestry amatorskie i chóry.

Skrzypkowie byli również wśród młodzieży — próby, występy, festiwale. Choć borykano się z problemami organizacyjnymi, brakiem sprzętu i opieki instytucjonalnej, pasja ludzi do muzyki była niezłomna. Niektórzy, jak młoda Wanda Wiłkomirska, której ojciec – skrzypek Alfred – mieszkał z rodziną w Lublinie w latach 1927–1928, wynieśli z miasta muzyczne dziedzictwo, które zaprowadziło ich na światowe sceny.

Źródło:

Helena Platta, Lublin – miasto skrzypków, W: Sztandar Ludu 1952 nr 307 [https://bc.wbp.lublin.pl/publication/27568 – dostęp maj 2025]

Wesprzyj portal, udostępniając znajomym:
Kategorie:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *