Lublin

Sklep

Konto

„Aż pewnego razu…” — o narodzinach Oddziału KSMŻ w Borzechowie

Przez lata życie młodzieży w Borzechowie płynęło spokojnym rytmem. Bez hałasu, bez większych zmian, jakby we własnym, cichym świecie, gdzie czas płynął wolniej, a sprawy młodych zamykały się w obrębie codziennych obowiązków i niedzielnej mszy. Nie było zorganizowanej aktywności, wspólnego celu, żadnych form wyrazu ponad to, co znane od pokoleń.

I tak to trwało – aż nadszedł jeden z tych dni, które na zawsze zapisują się w pamięci. Cichy sierpniowy poranek, jak wiele innych. A jednak właśnie wtedy pojawiła się myśl – może by tak dołączyć do większej wspólnoty? Stać się częścią czegoś, co łączy młodych ludzi w wartościach i działaniu?

Wybór padł na Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Żeńskiej. Organizację, która dawała nie tylko formację religijną, ale i poczucie wspólnoty, cel, strukturę. Pomysł chwycił, a pierwsze kroki skierowano do ks. Jakóba Kopcińskiego, ówczesnego asystenta parafialnego. Z entuzjazmem przyjął zaproszenie na zebranie organizacyjne, udzielił wskazówek, pokierował.

Początki nie były łatwe. Bo kiedy wszystko trzeba było budować od podstaw – od procedur, przez spotkania, po zaangażowanie – nietrudno było o zniechęcenie. Ale borzechowskie druhny nie ustępowały. Wiedziały, że droga, choć wymagająca, prowadzi do czegoś większego. Do stawania się świadomymi, silnymi Polkami i katoliczkami.

W tamtym czasie oddział liczył siedemnaście druhen. Niewiele? Może. Ale każda z nich przychodziła na spotkania z uśmiechem. Zebrania odbywały się dwa razy w miesiącu, a co tydzień spotykały się u druhny prezeski, by wspólnie studiować pierwszą książkę formacyjną KSMŻ.

Nie brakowało też inicjatyw: zabawa zorganizowana ku wsparciu finansowemu oddziału przyniosła znaczny dochód, a wspólny opłatek, który odbył się 16 stycznia, zgromadził nie tylko miejscowych, ale i gości z Niedrzwicy Kościelnej. Były przemowy – wzruszające, pełne otuchy. Druhna prezeska Antonina Stańczykówna życzyła zebranym owocnej pracy, ks. Kopciński motywował do wytrwałości, a p. Jan Pałka, prezes Kółka Rolniczego, przemówił z prostotą i godnością.

Były też chwile wzruszenia przy łamaniu się opłatkiem, herbata, deklamacje druhen i zabawa taneczna – jakże potrzebna młodym ludziom, by poczuć radość wspólnoty.

Nie ustawały w działaniu. Prezeska przeszła ośmiodniowy kurs oświatowo-społeczny w Lublinie, zdała próbę kandydacką. Później pomagała innym przygotować się do tego samego.

Borzechów może nie pojawiał się na mapach wielkich wydarzeń, ale w tamtych skromnych działaniach młodzieży – w ich pracy, zaangażowaniu i wzajemnym wsparciu – kryło się coś o wiele ważniejszego: żywa wspólnota, która dawała nadzieję.

Źródło: Ogniwo : periodyczne wydawnictwo organizacyjne Akcji Katolickiej Diecezji Lubelskiej R. 6, Nr 4 (kwiecień 1938)

W tym miesiącu wspierają Nas:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *