Sklep

Konto

PoLublin – rozmowa z Joanną Kozak-Palak o kulisach powstania podcastu

Wesprzyj portal, udostępniając znajomym:

Dzień dobry

Witam

Na pierwszy rzut zapytam o początki. Skąd wziął się pomysł na stworzenie podcastu Polublin?

Pomysł narodził się bardzo spontanicznie. Stałam w kuchni i zastanawiałam się – czysto teoretycznie – jaki rodzaj pracy mógłby mnie skłonić do rzucenia przewodnictwa bez żalu. Odpowiedź była prosta i padła od razu: popularyzacja wiedzy. Od lat jestem fanką różnych programów tego typu. Na odsłuchiwanie materiałów na YouTube poświęconych popularyzacji wiedzy zużywam 97% swojego transferu internetowego. Sprzątanie, pranie, gotowanie, spacery z psem – przy tych wszystkich czynnościach towarzyszą mi głosy opowiadające o historii, fizyce, paleontologii i wielu innych dziedzinach wiedzy. W tamtej chwili uświadomiłam sobie, że żeby to robić, wcale nie muszę rezygnować z przewodnictwa!

Nie jest Pani naukowcem. Czy to nie było przeszkodą?

No dokładnie, naukowcem nie jestem, ale za to jestem przewodnikiem lubelskim. A moje miasto ma olbrzymi zasób atrakcji turystycznych, wyższych uczelni i muzeów. Każda z tych instytucji jest pełna specjalistów w swoich dziedzinach – często zajmujących się tematyką Lublina. Przypomniałam sobie czasy, kiedy pisałam swoją pracę magisterską i w bibliotece dokonałam – dla mnie – zdumiewającego odkrycia. Chciałam wszystkim o tym opowiedzieć, ale temat był tak mało znany, że dopiero na seminarium mogłam go poruszyć. Pomyślałam wtedy, że te wszystkie placówki naukowe kryją mnóstwo ludzi, którzy z chęcią podzielą się swoimi odkryciami także poza poważnymi opracowaniami.

Jak zdecydowała Pani o formacie technicznym podcastu?

Zaczęłam zastanawiać się, jakie narzędzia będą do tego najlepsze. Nagrania audiowizualne od razu odrzuciłam. Czas pandemii sprawił, że standardy bardzo wzrosły. Nie są to już czasy, kiedy można nagrywać telefonem średniej klasy. Nie chciałam też inwestować dużych środków, a niestety zakup sprzętu to spory wydatek. Ale miałam bardzo dobrej jakości mikrofon krawatowy, który łatwo podłączyć do telefonu. Pomyślałam: skoro nie obraz, to dźwięk – i mój mikrofon powinien „dać radę”.

Jak wyglądały początki nagrywania?

Pierwszym rozmówcą został kolega przewodnik Janek Achremowicz. Był oczywistym wyborem – od lat pracuje jako radiowiec, więc mogłam liczyć na jego zrozumienie i wsparcie. Zaproponowałam temat koński, a Janek od razu wyszedł z propozycją nagrania w stajni Drwal, z którą współpracował. Tak też zrobiliśmy.

Z rozrzewnieniem wspominam to pierwsze nagranie – siedzieliśmy na twardej ławce w nieogrzewanym pomieszczeniu w listopadzie. Mikrofon krawatowy przyczepiłam do końcówki długopisu i podsuwałam Jankowi pod nos. Na raz mogłam nagrać głos jednej osoby, więc umawialiśmy się na znaki, by Janek wiedział, kiedy chcę coś wtrącić. Ale po tym nagraniu złapałam bakcyla i wiedziałam, że potrzebuję dwóch mikrofonów.

Jak rozwiązała Pani kwestie sprzętowe?

Po zmontowaniu pierwszego odcinka zaczęłam przeszukiwać internet. Wiedziałam, że potrzebuję dwóch mikrofonów – ale jak je połączyć, jaki sprzęt wybrać, to była wiedza tajemna. Dochodził też czynnik finansowy. Na szczęście są ludzie, którzy po jednym czy dwóch odcinkach nudzą się podcastem i sprzedają sprzęt za połowę ceny.

Czy ktoś Pani pomagał?

Tak, ogromne wsparcie otrzymałam od rodziny. Muzykę w intro i zakończeniu skomponował mój brat Maciej Kozak. Udostępnił mi swoje nagrania, dając wolną rękę. Co do obróbki materiału – jestem samoukiem. Tutoriali muzycznych jest mnóstwo, ale jak montować audycje radiowe – już nie. Eksperymentowałam. Z odcinka na odcinek poznawałam program, ale też jego ograniczenia. Na jednej z moich wycieczek pojawiła się dziennikarka Polskiego Radia Lublin – pani Magdalena Lipiec-Jaremek. Opowiedziałam jej o moim problemie. Uświadomiła mi, że program, którego używam, nie daje możliwości wyeliminowania moich trudności. Tego samego dnia przesłała mi kilka lepszych propozycji.

Z pomocą przyszła też Justyna Kusto – jedna z moich turystek, która zajęła się obróbką nagrań.

Dzięki nim podcast wszedł na wyższy poziom jakości dźwięku. Jestem im bardzo wdzięczna.

Skąd czerpie Pani pomysły na odcinki?

Tematy często pojawiają się spontanicznie – przy myciu zębów, na spacerze, albo gdy ktoś z turystów zada pytanie i myślę „to świetny temat!”. Zdarza się, że mam temat, ale nie mam rozmówcy – i wtedy zaczyna się trudność. Czasem to słuchacze podsuwają pomysły. Zdarzyło się, że nie mogłam znaleźć specjalisty i musiałam przygotować odcinek w formie wykładu.

Czy zaproszenie rozmówcy bywa trudne?

Większość osób zgadza się od razu, choć czasem odsyłają mnie na odległy termin. Zdarza się też, że ktoś się boi mikrofonu – stresuje się. Ale zawsze podkreślam, że to miła rozmowa o ciekawych tematach. Po nagraniu obrabiam materiał, wycinam zbędne fragmenty i przesyłam do autoryzacji. Każdy gość może poprosić o zmiany. Raz nagrywaliśmy jeden odcinek dwa razy – mój rozmówca był tak zestresowany, że początek rozmowy nagrywaliśmy 20 razy. Po kilku dniach poprosił o powtórkę – i nagraliśmy. Bywa też, że ktoś prosi o dogranie fragmentu. Zawsze się zgadzam.

Jak wygląda praca nad odcinkiem?

Staram się publikować co dwa tygodnie, ale nie zawsze się udaje. To praca woluntarystyczna. Monetyzacja wymaga dużych zasięgów, które dopiero buduję. Nagranie to tylko jeden z etapów. Zawsze przygotowuję się wcześniej, rozpisuję pytania. Potem nagranie – to już jest najłatwiejsze. Najwięcej pracy to obróbka. Ludzie w mowie używają mnóstwa zbędnych dźwięków, powtórzeń – w podcaście to drażni. Trzeba to wszystko usunąć. Czasem ktoś szuka notatek, przerywa, dłużej się zastanawia – to wszystko wymaga edycji. Każde 10 minut nagrania to 2-3 godziny pracy. Dochodzą grafiki, opisy, dogranie wstępów. Czasem czekam na autoryzację. Ale muszę uczciwie przyznać, że niektórzy rozmówcy poświęcali weekendy, żeby nie blokować premiery.

Nie skarżę się – bardzo mi się to podoba. Wiedziałam, że Polublin to maraton, nie sprint. Mam świadomość, że to niszowy podcast i potrzebuje czasu. Dlatego tak bardzo cieszę się z każdej subskrypcji, łapki czy komentarza. Brzmi jak banał youtuberów, ale takie są realia.

Czy coś się zmieniło w Pani podejściu od początku nagrań?

Śmieję się, że pomału staję się specjalistką. Teraz, gdy słucham nagrań – nawet profesjonalnych – potrafię wychwycić różne „przeskoki montażowe”, niesłyszalne dla innych. To mnie napawa dumą i daje satysfakcję, że moje materiały są już na niezłym poziomie. Oczywiście dalej się uczę i pewnie za rok czy dwa nie będę mogła słuchać dzisiejszych odcinków – tak jak nie mogę słuchać tych starych. Kto wie? Może kiedyś wrócę do nich i nagram jeszcze raz, w nowej jakości.

Serdecznie dziękuję za rozmowę

Ja też dziękuję i zapraszam do przesłuchania dotyczasowych odcinków podcastu Polublin

Joanna Kozak-Palak jest lubelskim Przewodnikiem Inspiracji, absolwentką Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, wydziału Nauk Humanistycznych na kierunku Historii Sztuki. Aktywnie działa w Lubelskim Stowarzyszeniu Pilotów i Przewodników Turystycznych „Pogranicze” oraz Studenckim Kole Przewodników Beskidzkich w Lublinie. Jest przewodnikiem po Lublinie i województwie lubelskim. Od wielu lat pracuje z różnymi grupami oraz z klientami indywidualnymi. Oprowadza dzieci i młodzież w różnym wieku, osoby dorosłe, seniorów oraz grupy osób niepełnosprawnych. Posiada przeszkolenie i doświadczenie w zakresie współpracy z osobami niewidomymi (szkolenie poświadczone certyfikatem). Prowadzi wycieczki miejskie piesze, city-tour oraz piesze rajdy terenowe w bliższych i dalszych okolicach Lublina. Jej oferta obejmuje: Państwowe Muzeum na Majdanku, Muzeum Lubelskie z Kaplicą Trójcy Świętej „Klasztor w sercu miasta”, czyli Kościoła i Klasztoru oo. Dominikanów w Lublinie Linii Turystycznej „T” (zwiedzanie miasta z okien zabytkowych autobusów „Ziutek”, „Gutek” oraz „Ikarus”).

W tym miesiącu wspierają Nas:

Zapraszamy na nasze pozostałe serwisy:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ostatnie wpisy

Obserwuj nas

Nasze portale