Najprościej, na potwierdzenie powyższych tez, przytoczę fragmenty artykułu „Mapa wodociągu” z portalu teatrnn.pl, opartego na materiałach Stanisławy Hoczyk-Siwkowej, Zdzisława Mazurka oraz Dagmary Kociuby:
1/ „… W 1506 r. została zawarta umowa między włodarzami Lublina a rurmistrzem Janem na zbudowanie pierwszych kanałów. Tak powstał drewniany wodociąg rurmistrza Jana”
2/ „Sieć wodociągowa na obszarze miasta – ze zbiornika w wieży wodnej woda spływała grawitacyjnie rurami do miasta …, dalej ul. Przechodnią, przez tereny szpitala św. Ducha, dalej ku Kościołowi Karmelitów, a następnie po północnej stronie Bramy Krakowskiej pod fosą (syfonem) i ul. Bramową do Rynku.”
3/ „Skrzynia wodna – zbiornik służący do retencjonowania wody na obszarze miasta ze względu na małą wydajność wodociągu (100 m3/dobę) pełniący funkcję publicznej studni. Na obszarze miasta były zlokalizowane dwie skrzynie wodne: jedna u wylotu ul. Przechodniej na Krakowskie Przedmieście, druga prawdopodobnie na Rynku. Skrzynie były obudowane i zadaszone oraz ozdobione rzeźbami lwa i kozła.”
Do zbiornika na Korcach prowadziła odnoga głównej rury biegnącej gdzieś pod dzisiejszym Placem Łokietka. O tym, że takie hydrauliczne trójniki umożliwiające rozdzielanie wody istniały można przeczytać we wspomnianej „Mapie wodociągu”:
„Od głównego przewodu wodociągowego prowadziły liczne odgałęzienia do publicznych studzienek, browarów, gorzelni, łaźni i domów bogatszych mieszczan.”
W obiekcie będącym przedmiotem dociekań na szczególną uwagę zasługuje bryła. Wspomniana skrzynia wodna powinna kojarzyć się z prostopadłościanem, a tutaj mamy do czynienia z walcem/kręglem. Dodatkowo badacze lubelskiego wodociągu nie wspominają o skrzyni wodnej na Korcach.
Prawda, naukowcy nie wspominają, ale dawno temu był ktoś, kto wspominał o kolistych wodnych budowlach, stojących gdzieś w Lublinie. Był pisarzem grodzkim, wójtem, burmistrzem i, co najważniejsze, najbardziej znanym poetą naszego miasta w XVI wieku – Sebastian Fabian Klonowic.
W poemacie „Roxolania” („Ziemie Czerwonej Rusi”) napisał w łacińskim oryginale:
„…
Sed video, Clio coelo delapsa sereno,
Virgineum ducens ex Helicone chorum,
Hic ubi Bistricius placida fluit alveus unda,
Agger et oppositus stagna profunda facit.
Bistricius captus qui praeterlabitur urbem,
Lublino dulces atque ministrat aquas,
Pars ruit in stagnum, pars alluit altera turrim,
Turrim, qua sursum sorpta fluenta vosnit,
Influit in muros, cannalibus intrat ahenis,
Affabre factis unda coaeta rotis.
…”
W przekładzie z 1851 r. Ludwika Kondratowicza, lepiej znanego pod pseudonimem Władysław Syrokomla, ten fragment wiersza, odnoszący się do Lublina, brzmi tak:
Niebieska Klio! widzę cię z oddali,
Lecisz k’tej stronie i twój orszak cały,
Kędy Bystrzyca cichym szmerem fali
Napełnia stawy, groble i kanały,
Kędy się dzieląc w dwoiste ramiona,
Rzeźwą się wodą przysłużą w Lublinie,
Podmywa basztę, pryska się spieniona,
Drugą odnogą do jeziora płynie.
Miedzianą rurą wpuszczona do miasta
Bije na kole fontanna swawolna;
Niezwykła rzecz. W przetłumaczonym wierszu jest mowa o „miedzianej rurze” czyli wodociągu, którym woda jest „wpuszczona do miasta” i o „fontannie swawolnej”, która „bije na kole”. Gdyby Klonowic naprawdę napisał w oryginalnym tekście o fontannie, byłby to dowód na istnienie w XVI wieku renesansowego wodotrysku, o którym nie zachowała się żadna wzmianka w źródłach. Na dodatek fontanna na kole idealnie pasowałaby do mojej okrągłej budowli z planu z 1650 r. widocznej na Korcach. Żeby to zweryfikować wróciłem do łacińskiego tekstu, konkretnie do ostatnich trzech linijek, opisujących wodociąg i to co Kondratowicz/Syrokomla przetłumaczył jako fontanna.
Dosłowne tłumaczenie, z próbą zachowania jego poetyckiego charakteru jest następujące:
Turrim, qua sursum sorpta fluenta vosnit,
==> Wieża, która w górę wznosi, pochłania niesione strumienie
Influit in muros, cannalibus intrat ahenis,
==> Wlewa [je] w mury, kanałami wchodzi mosiężnemi
Affabre factis unda coaeta rotis.
==> Zmyślnie wydobywa falę zbieraną kręgami [kołami, kręglami].
Eureka!
Trudno w to uwierzyć, ale więcej o moim „pytającym” obiekcie dowiedziałem się od poety niż od znawców historii miasta.
Sebastian Fabian Klonowic odkrył przede mną kilka tajemnic.
Skrzynie wodne, zbierające wodę płynącą wodociągiem miały kształt cylindryczny (woda gromadzona kręgami), dokładnie taki jaki widać na planie Bekiewicza. Określeniem najlepiej opisującym funkcję i kształt zbiornika jest słowo kadź.
Powiązanie poematu z planem poddaje w wątpliwość tezę, że skrzynia wodna znajdowała się przy wylocie ulicy Przechodniej na Krakowskie Przedmieście – to miejsce jest na planie częściowo uszkodzone. Na zachowanym fragmencie Krakowskiego Przedmieścia w pobliżu Przechodniej brak jakichkolwiek śladów wodnego „koła” (a tym bardziej wodnego „prostokąta”). Rozsądek każe również zadać pytanie: dlaczego miałaby znajdować się właśnie tam, skoro niedaleko na Korcach miała lepszą lokalizację? .
Cylindrycznych zbiorników podłączonych do wodociągu musiało być przynajmniej dwa, co potwierdzają także badacze, określając je mianem skrzyń wodnych. Autor „Roxolanii” używa liczby mnogiej łacińskiego rzeczownika „rota” [kręgiel, krąg, koło], co dodatkowo wspiera tę hipotezę.
No i na koniec warto pamiętać, że tłmaczenia, zwłaszcza tekstów poetyckich, mogą znacznie różnić się w szczegółach od oryginału. „Fontanna swawolna”, która „Bije na kole” to licentia poetica Kondratowicza/Syrokomli. Sebastian Klonowic nie napisał o niej ani słowa.
„I to by było na tyle”
PS. Zbiornik z wodą został również opisany przez Bekiewicza. Napis jest prawie nieczytelny, ale to „prawie” dawało nadzieję. Jestem przekonany, że udało mi się odkodować XVII-wieczne imię, którym określano skrzynię wodną. Moim zdaniem, słowo to jest niezwykłej urody i zupełnie nieznane współczesnej polszczyźnie. Jeśli nie pojawi się inny odkrywca imienia krynicy na lubelskich Korcach – z radością je ujawnię.