Oferty pracy – Lubelskie – Zobacz więcej

Bajka o dwóch braciach

Pięćdziesiąt lat próbował godzić sąsiadów i braci: napominał, prosił, przekładał, zawsze na próżno. O habit, o kolor habitu, odrobinę za najmniejszy zrywały się spory bez końca i trwały tak, choć się jeden pod drugim do snu śmiertelnego kładli braciszkowie i nowina ich miejscem mury klasztorne zapełniali. O klauzury ostrość, o taki, albo inny włosiennicy krój, o godziny czuwania i rozmyślań, o sznury i sandały, o długość zakonnego silentium słyszą spory i waśnie, na które rad nie znajdowali sposobu. Oto teraz idzie zgarbiony i smutny, bo od czasu, jak ten klasztor pamięta, nigdy jeszcze tak ostrej nie było niechęci i takiego wśród braci obu Zgromadzeń rozgoryczenia. A przecie tu, i tam ku jednemu zesłali się celowi, jednemu Panu służą, jednej Ojczyzny wyglądają.

Nie ma się, zdaje się, nic, co by ich mogło różnić, jeno ich wszystko łączy ze sobą i zbliża: i nie wola ślubów podobna, i jedna ich za górami czekająca Ojczyzna. I nie dziwno mu, że się wśród ludzi wolnych waśń nieraz zapalać może: jeden jednego chce, drugiego – drugi. Biedny bogatemu zazdrości, młody starego wypycha, by jego miejsce zastąpić. O złoto, o zaszczyty, o godowania miłosne spory iść mogą; ale u nich, braci zakonnych, gdzie wszyscy jednakowo ubodzy, jednakowo bezimienni i niewolni, o co się spierać i o co kłótnie zażegać? I idzie tak święty staruszek, jak gołąb biały, bruzdami zmarszczek zorany i smutny. O łaskę zgody, o święte skarby przebaczenia się modli. A z bocznej uliczki dwóch chłopców ku niemu wybiega. Małe to jeszcze, bose, obdarte. Czupryny rozwichrzone, twarze ogorzałe, czerwone oczy, jak węgle, świecące. Dopadli do siebie i jak dwa koguty ze sobą się zwarli. Pięściami się tłuką, włosy sobie wyrywają, jeden drugiego powalić usiłuje. Zęby zaciśnięte, a z oczu, jak węgiel, czarne iskry gniewu się sypią. Młode to jeszcze, a zajadłe, posiniaczone i okrutne.

Strony: 1 2 3

Wesprzyj portal, udostępniając znajomym:
Kategorie: ,
Postaw mi kawę na buycoffee.to