Publikacja w przygotowaniu: „Rozwój urbanistyczny Lublina w latach 1918 – 1989”. Szczegóły wkrótce.

Konto

Lubelski „Scotland Yard” – jak śledczy M.O. tropili powojennych bandytów

Rok 1946. Wojna niby się skończyła, ale w powietrzu wciąż unosił się jej ciężki oddech. Zrujnowane miasta, rozchwiane struktury władzy, a na ulicach – ludzie, którzy w zawierusze historii odkryli, że przemoc jest najprostszą drogą do przetrwania. W tym krajobrazie chaosu i niepewności swoją działalność rozpoczynała Służba Śledcza Milicji Obywatelskiej. To oni mieli przywrócić porządek i dopaść tych, którzy zamiast odbudowywać – rabowali, napadali i podpalali.

Jak wyglądała ich praca? Według statystyk to właśnie śledczy M.O. zajmowali się 80% spraw kryminalnych. Połowę z nich udawało się rozwiązać – co w tamtych warunkach było nie lada wyczynem. W końcu wyposażenie techniczne pozostawiało wiele do życzenia, a przestępczość powojenna to nie były drobne kradzieże jabłek z sadu. Na ulicach Lublina i okolicznych powiatów działały zorganizowane bandy, uzbrojone i gotowe do wszystkiego.

Jedną z nich była banda „Lolka”, która dokonała śmiałego napadu na fabrykę „Wolski” oraz kasę Teatru Miejskiego. Śledczy Wydziału Śledczego Komendy M.O. w Lublinie rozpracowali grupę i położyli kres jej działalności. Podobnie stało się z bandą „Roja”, która przez długi czas siała postrach w mieście.

Nie tylko Lublin był polem operacyjnym milicyjnych detektywów. W Chełmie zlikwidowano kilka grup rabunkowych, w Hrubieszowie wpadli bandyci z bronią w ręku, a w powiecie lubelskim schwytano szajkę podpalaczy, którzy terroryzowali mieszkańców gminy Zemborzyce.

Ale to nie tylko akcje w terenie decydowały o skuteczności służby śledczej. W Lublinie powstała „Registratura Daktyloskopijna” – brzmi niemal jak z powieści kryminalnej, prawda? Ponad 300 funkcjonariuszy przeszkolono w nowoczesnych metodach śledczych, zorganizowano też kilka kursów doszkalających.

Mimo braków sprzętowych i trudnych warunków, śledczy M.O. z Lublina i Lubelszczyzny zasługiwali na uznanie. Czy byli skuteczni? Statystyki mówią swoje. W tamtych czasach ściganie przestępców to była prawdziwa sztuka – i ci ludzie próbowali ją opanować najlepiej, jak potrafili.

Dziś możemy spojrzeć na ich działalność z dystansem, ale jedno jest pewne – powojenny Lublin miał swój własny „Scotland Yard”, który walczył o przywrócenie porządku. Czy skutecznie? O tym decydowali już sami mieszkańcy…

Źródło:

Gazeta Lubelska : niezależne pismo demokratyczne. R. 2, nr 282=591 (13 październik 1946)

Wesprzyj portal, udostępniając znajomym:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *