11 kwietnia 1919 roku wielki wybuch obudził w nocy mieszkańców Lublina. Po godzinie 3 błysk rozświetlił niebo miasta i słychać było ogromny huk.
Kilkanaście minut później doszło do jeszcze większego – drugiego wybuchu. Okazało się, że do eksplozji doszło w wojskowych składach amunicji. Nie wiadomo co było ich bezpośrednim skutkiem. Mówiono bardzo dużo o zamachu, który mieli spowodować lokalni komuniści.
Oba wybuchy magazynów wojskowych zaszły w obozie południowym w pobliżu wsi Wrotków, na przeciwko Krochmalni, niedaleko toru kolejowego. W znajdowały się tam 3 budynki, gdzie były rozmieszczone kolejno proch, miny i gazy trujące. Wybuchły te z prochem i minami. Ofiarą padł stojący na warcie żołnierz, drugi odniósł ciężkie rany. Na miejscu jednego z budynków widniała ogromna wyrwa o szerokości 122 kroków i głębokości ok. 2 pięter.
22 domy położone w pobliżu magazynów uległy prawie całkowitemu zniszczeniu. Na Piaskach, Kośminku, Bronowicach i przyległych ulicach wiele domów uległo poważnemu zarysowaniu. Powypadały tam wszystkie szyby. Przerażeni mieszkańcy tych dzielnic tej feralnej nocy wybiegali na ulice, by zobaczyć co się stało i podczas drugiego wybuchu doznali pokaleczeń od wypadającego szkła. Siła wybuchu była tak duża, że skutki dosięgnęły samego śródmieścia oraz dzielnic przeciwległych.
Przy Krakowskim Przedmieściu, ulicy Szopena, Namiestnikowskiej (Narutowicza), Górnej i przyległych była moc wybitych szyb, zarówno w prywatnych mieszkaniach jak i w wystawach sklepowych. W śródmieściu wybuch spowodował również otwieranie się zamkniętych na parę zamków drzwi oraz opadanie tynków ze ścian i sufitów. Na Zamku Lubelskim wypadło 148 szyb. Przy ulicy Bychawskiej na wielu domach zerwane zostały dachy, powywracane zostały kominy.
Natychmiast po wybuchu komendant obozu – porucznik Przybylski zarządził pogotowie wojskowe. Mniej więcej godzinę po wybuchy schwytano krzątającego się w okolicy jegomościa, który miał ze sobą dynamit. Został aresztowany.
Bohaterstwem wykazał się jeden z wartowników Marcin Stachyra, który po pierwszym wybuchu nie tylko nie zszedł ze stanowiska, a nawet oddał kilka strzałów. Wartownik niestety zmarł i niestety nie było mu dane przekazać do kogo strzelał.
Co do przyczyn ostatecznie raczej ich nie ustalono. Brano pod uwagę 3: samozapalenie, detonację i zamach.
Od dawna w tym czasie mówiono, że bolszewicy szykowali zamach na prochownię. Kilku z nich nawet było aresztowanych przed wybuchem. Aresztowano nawet dozorcę obozu – Szymona Krupczyńskiego. Okazało się, że komuniści mieli swoich ludzi w wojsku, którzy dla nich wynosili broń i amunicję. Gdy przed tymi wydarzeniami dokonywano w magazynach okresowej rewizji, znaleziono małe kartki, przez które się komunikowali.
Ostatecznie wydarzenie to nie zostało do końca wyjaśnione.
Bibliografia:
Ziemia Lubelska, 1919 nr 164, [http://bc.wbp.lublin.pl/dlibra/plain-content?id=14558 – dostęp kwiecień 2020]
Lublin. Zniszczenia po wybuchu w prochowni, fot. [http://bc.wbp.lublin.pl/dlibra/doccontent?id=616 – dostęp kwiecień 2020]
Tygodnik Ilustrowany, 1919 nr 17, [https://bcul.lib.uni.lodz.pl/dlibra/publication/236/edition/140/content?ref=desc – dostęp kwiecień 2020]