Granat P-42 – pod takim kryptonimem funkcjonowała domowej produkcji broń produkowana również w miejskich zakamarkach okupacyjnego Lublina. Potocznie nazywana „sidolówka” prawdopodobnie została skonstruowana przez Władysława Pankowskiego.
Władysław Pankowski miał doświadczenie w konstruowaniu pocisków, ponieważ od 1923 roku pracował w Warszawskiej Wytwórni Amunicji nr 1. Skonstruował na przykład zapalnik tarciowy do miotaczy ognia. Na początku okupacji związał się z Komendą Obrońców Polski, gdzie przyjął pseudonim „Władysław”. Następnie przeszedł do Związku Walki Zbrojnej (ZWZ). Już wtedy ZWZ rozpoczęło przygotowania do samodzielnej produkcji broni, w tym granatów. Po przekształceniu w AK, domową produkcją zajmował się Wydział Produkcji Konspiracyjnej i Biuro Badań Technicznych.
W powstałych konspiracyjnych laboratoriach warszawskich trwały prace nad „filipinką” inaczej nazywaną „perełką” lub „Wanią”, czyli ET-40 oraz tytułową „sidolówką” z zapalnikiem P-42, zwaną często też „olejarką”.
Filipinkę stworzył Edward Tymoszek – majster-pirotechnik, przedwojennej Składnicy Zbrojeniowej nr 2 w Lublinie (ps. „Chmielnicki”, „Tarło”, „Malarz”). Produkowały ją ośrodki w Warszawie i Krakowie. Sidolówkę, jak już wspomniałem, wytworzył „Władysław”. Jej miejscem produkcji był jedynie nasz Lublin.
Rozkaz w sprawie podjęcia produkcji granatów w Lublinie zapadł wiosną 1942 roku. Ostateczna decyzja zapadła w lokalu kontaktowym AK przy ulicy 1-Maja 43, w obecności szefa wydziału uzbrojenia Komendy Okręgu mjr. Stanisława Rybickiego – ps. Krak, Chmiel, szefa służby łączności mjr. Mieczysława Komarskiego – ps. Wojtek oraz jego zastępcy por. Leona Rembarza ps. Dołęga.
Na tym spotkaniu omówiono detale przyjmowania przesyłek z instrukcjami oraz surowcami z Warszawy. Przychodziły one w beczkach, przykryte karbidem lub farbą miniową. Ustalono też skład zespołów produkcyjnych. W fazie doświadczalnej brali udział „Dołęga”, Andrzej Witkowski ps. Jędrek i Ryszard Jaworski ps. Ryś.
W przesyłkach z podwójnym dnem (beczka z farbą) przychodziły gotowe spłonki detonujące. Były to bardzo niebezpieczne paczki odbierane na dworcu kolejowym. Punktem przerzutowym zapalników była restauracja Ireny Rembarzowej (ps. „Danuta”, żona por. Leona Rembarza) przy ulicy Bychawskiej 3. „Danuta” w początkowej fazie produkcji wykonywała zawleczki. Same „sidolówki” wytwarzano w warsztacie modelarskim Józefa Zakrzewskiego przy Kotlarskiej 9. Produkcja na dobre rozpoczęła się w połowie czerwca 1942 roku.
Kiedy udało się złożyć całość, postanowiono dokonać próbnych detonacji. Odbywały się one w lesie między wsiami Choiny i Stryjna w powiecie krasnostawskim w połowie lipca. Produkcja okazała się sukcesem.
Główny „zakład produkcyjny” był przy Kotlarskiej 9. Jednak działały też inne, drobniejsze produkcje. Przy ulicy Wesołej zapalniki produkował Marian Krawczyk ps. Albatros, Szybki. Prasowanie ścieżek prochowych wykonywano w warsztacie mechanicznym Kruka przy ul. 1 Maja. Zapalniki wykonywał również Tadeusz Chrzanowski – właściciel warsztatu – wytwórni siatek drucianych przy ulicy Bazylianówka. Elementy zapalników powstawały również w niemieckiej firmie Eickellochman przy ulicy Peowiaków. Najlepszą robotniczką była niejaka Boguszowa ps. Łasica – najlepszą i najodważniejszą, gdyż to na jej barakach spoczywało zadanie montowania zapalników.
Blaszane korpusy wykonywano w warsztatach blacharskich Milewskiego oraz Mulaka, a także w warsztacie ślusarsko-mechanicznym inż. Jana Szpringera, na ulicy Przy Krzyżu, bocznej Narutowicza. Był tam specjalny bunkier do wykonywania prób ze ścieżkami prochowymi.
Poza sidolówkami w Lublinie produkowano kolce do przebijania opon samochodowych („kolce”) i butelki zapalające czyli miotacze płomieni („polewaczki”).
Źródło:
M. Derecki, „Jak powstawały sidolówki”, Relacje, 1989 nr 46 [http://dlibra.umcs.lublin.pl/dlibra/docmetadata?id=22578&from=&dirids=1&ver_id=&lp=1&QI= – dostęp styczeń 2018]