20 czerwca 1938 roku na Wólce Abramowickiej wybuchł wielki pożar.
I może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, bo takie wypadki po prostu zdarzały się – zwłaszcza gdy na wsiach przeważała zabudowa drewniana, a dachy pokryte były strzechą – to akurat to wydarzenie jest dla mnie szczególnie osobiste. Odkrywa nieznaną mi historię rodzinną, historię moich pradziadków.
O godzinie 9.50 w zabudowaniach Jana Brzuszkiewicza wybuchł pożar, który z niezwykłą szybkością przeniósł się na sąsiednie gospodarstwa. Pomimo energicznej reakcji straży pożarnej z Lublina i Głuska ogień strawił 6 gospodarstw należących do: Jana Brzuszkiewicza (brat pradziadka), Michała Brzuszkiewicza (pradziadek), Pawła Lisiaka, Wojciecha Bartoszka, Jana Bartoszka i Stanisława Gency.
Jak informuje „Głos Lubelski” spłonęły zarówno domy mieszkalne jak i stodoły, wypełnione po brzegi ówczesnymi zbiorami. Na szczęście obyło się bez ofiar. Podejrzanym stał się 4-letni chłopiec bawiący się zapałkami. Akcja gaśnicza trwała do 13, a straty oszacowano na 25.000 zł.
Źródło:
„Głos Lubelski”, 1938 nr 228.
Dodaj komentarz